Piękny wygląd to nie bajka.
Lustereczko, lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy na świecie? Tyś królowo – odpowiada. Często jednak tylko wtedy, gdy stoimy przed nim w pełnym make–upie. Tuż przed jego nałożeniem i zaraz po demakijażu, a szczególnie rano patrzymy w nie
z perspektywy Kopciuszka. Widać codzienny stres, zmęczenie, poświęcenia, wyrzeczenia, przemijanie, starość i tak dalej, w zależności od nastroju. Zmęczona cera, zmarszczki, bruzdy i kolor jakiś taki szary. Niby taka kolej rzeczy, po prostu przestałyśmy być Śnieżkami.
W każdej z nas drzemie jednak zła królowa, która nie podda się bez walki i zrobi wszystko żeby lusterko nie miało wątpliwości co do naszego piękna. Zaklęcie, które ja proponuję to mezoterapia igłowa. Mimo, że kojarzyć się może, co najmniej z operacją plastyczną, zabieg nie jest groźny i wbrew pozorom mało inwazyjny. Polega na szeregu nakłuć sięgających głębokości 4mm, przez które wprowadzana jest odpowiednia mikstura, działająca miejscowo nie przenikając do krwiobiegu. Nie ma więc mowy o jakimkolwiek ryzyku uszkodzenia nerwów lub większych naczyń krwionośnych.
Najczęściej stosowanym preparatem w mezoterapii jest kwas hialuronowy, naturalny składnik naszej skóry, którego spadek zachodzi wraz z wiekiem i wpływem niekorzystnych czynników środowiskowych. Całkowicie rozkłada się on w organizmie i nie powoduje reakcji alergicznych. Odpowiada natomiast za tak istotne rzeczy jak napięcie, elastyczność, odpowiedni poziom nawilżenia. Zadaniem kwasu hialuronowego jest poprawa kondycji skóry, stymulacja procesów naprawczych, spowolnienie starzenia poprzez pobudzanie produkcji włókien kolagenowych i elastyny. Krótko rzecz ujmując nawilża i uelastycznia. Nakłucia natomiast wywołują miejscowy stan zapalny, uruchamiając procesy naprawcze i regeneracyjne. W efekcie dochodzi do odbudowy skóry, która staje się grubsza i bardziej napięta. Bruzdy płytsze, zmarszczki wygładzone, a wygląd widocznie piękniejszy. W zasadzie nie ma żadnych przeciwwskazań, więc z zabiegu mogą korzystać wszystkie księżniczki. Szczególnie polecam tym palącym, narażonym na przebywanie w pomieszczeniach klimatyzowanych oraz po silnej ekspozycji na słońce lub mróz.
Jeśli chodzi o wady to ewentualnie jedna – brak natychmiastowego, spektakularnego efektu. Wymagana jest cierpliwość i sumienność, czyli wykonania serii zabiegów, około 5 w odstępach 14 -28 dniowych (w zależności od stopnia nawilżenie skóry).
Możemy być jednak pewne, że po takim abrakadabra wróci nasz naturalny blask, a młoda Śnieżka pobiega trochę po lesie za krasnoludkami zanim wierne lustro ogłosi, że nasza uroda przeminęła.